Jak dowiedzieć się, co chcesz robić w życiu?

Jak dowiedzieć się, co chcesz robić w życiu - Alice Heartfelt Art

Ostatni czas przyniósł do mojego życia pewne przemyślenia związane z tym, co kocham robić w życiu i jak do tego doszłam. Przez wiele lat sobie na to nie pozwalałam. Zbyt długo nie wierzyłam, że mogę to robić. Moment, w którym zdecydowałam się na realizację moich marzeń, był w moim życiu przełomem. Poczułam wtedy większy sens życia. Stałam się szczęśliwsza. 

Chciałabym podzielić się moją historią, która być może pomoże komuś dostrzec symptomy tego, jakie zajęcia, pasje, czy hobby szukają możliwości zaistnienia w naszym życiu, a my robimy wszystko, aby ich nie dostrzec. Pokażę też, co się dzieje, gdy dopuścimy je do głosu 🙂 

Alicja licealistka

Gdy kończyłam liceum, oczywistym dla mnie było, że chcę iść na studia. Musiałam jednak podjąć decyzję, jaki wybrać kierunek. 

Większość osób z mojego otoczenia patrzyło na tę kwestię w dosyć praktyczny i przyziemny sposób. Ten, kto był dobry z języków obcych wybierał filologię. Osoby z umysłami ścisłymi najczęściej decydowały się zostać inżynierami, żeby rozwijać wiedzę techniczną. Gdy komuś z łatwością przychodziła nauka takich przedmiotów, jak biologia czy chemia, bardzo często wybierał kierunek medyczny. Z kolei, gdy ktoś świetnie pisał wypracowania i lubił historię, myślał o kierunkach humanistycznych lub prawie. 

Patrzyliśmy na świat poprzez pryzmat tego, jaki z uzyskanych dyplomów umożliwi zdobycie dobrze płatnej, prestiżowej pracy. Lekarz, prawnik, informatyk, ekonomista – mówiło się, że to najlepsze zawody.

W liceum byłam dobra w zasadzie z każdego przedmiotu, jednak to, co liczyło się na tamten moment najbardziej, to fakt, że byłam dobra z matematyki, fizyki i ogólnie przedmiotów ścisłych.

Wiele osób, które uważają siebie raczej za humanistów, pomyśli sobie pewnie: “Szczęściara, świat stał przed Tobą otworem. Mogłaś iść na każde studia!”.  Niestety nic bardziej mylnego. Czasem zbyt dużo możliwości powoduje tylko większy dylemat i chaos w głowie, i w rezultacie może być nam trudniej zobaczyć inne, te mniej praktyczne, choć równie ważne aspekty.

Tak więc podjęłam decyzję i w rezultacie ukończyłam Informatykę na Politechnice Śląskiej w Gliwicach. Był to kierunek przyszłości i jednocześnie zapewnienie dobrze płatnej, prestiżowej pracy w szybko rozwijającej się branży. Przez wiele lat myślałam, że to właśnie jest życiowy sukces i  że tak właśnie należy żyć. 

Jednak czułam, że to, co mam do zaoferowania światu, to coś więcej niż „idealnie” napisane i bezawaryjne oprogramowanie, zaś potencjał, z którym przyszłam na świat leży wciąż niewykorzystany. Były momenty, że odczuwałam pewnego rodzaju niespełnienie i pustkę. Owszem, zawodowo i finansowo wszystko było w porządku, jednak czasami zadawałam sobie pytanie: „Czy to jest to, co naprawdę chcę robić w życiu?”. Czułam, że wpadłam w pewien schemat i gdzieś po drodze zgubiłam siebie i swoje własne cele. A jakie były moje cele? 

Czy to mnie uszczęśliwia?

Rozważając, jaką ścieżkę w życiu obrać, najczęściej bierzemy pod uwagę jedynie praktyczne aspekty naszych wyborów, ograniczając się w zasadzie do odpowiedzi na następujące pytania:

– Czy po tych studiach jest dużo ofert dobrze płatnej pracy?
– Czy jest to prestiżowy kierunek?
– Czy egzaminy na te studia pokrywają się z tym, w czym na ten moment jestem dobra?

Dla wielu ludzi są to kwestie najważniejsze i dla mnie przez jakiś czas też tak było. 

A gdyby w momencie wyboru studiów lub kolejnej ścieżki życia zadać sobie takie pytania:

– Kiedy jesteś szczęśliwa? (Jak co robisz?)
– Co sprawia Ci radość?
– Co uwielbiasz robić?
– Jakie wartości są dla Ciebie kluczowe?
– Czy w momencie wyboru tej konkretnej ścieżki, będziesz mogła żyć w zgodzie z nimi?
– Jaka jest Twoja życiowa misja?

Odpowiedzi na te pytania ukryte były w głębinach mojej duszy, która starała mi się je podsuwać od najmłodszych lat, jednak gdy tylko weszłam w wiek nastoletni, przestałam jej słuchać.

Alan Watts  – brytyjski filozof, pisarz i mówca był doradcą uczniów kończących college. Wielu z nich nie wiedziało, co zrobić dalej ze swoim życiem. Zadawał im wtedy kilka ważnych pytań:

– “Jak naprawdę chciałbyś przeżyć swoje życie?”
– “Czego pragniesz?”
– “Co byś robił, gdyby pieniądze nie miały znaczenia?”

Odpowiadali wtedy:

– „Chciałbym być malarzem.”
– „Chciałabym żyć na preriach i jeździć na koniach.”
– „Chciałbym być poetą, ale wszyscy wiemy, że nie ma z tego pieniędzy.”

Odpowiadał im wtedy:

“To właśnie rób! Jeśli uznasz, że zdobycie pieniędzy jest najważniejszym elementem życia, spędzisz swoje życie marnując czas. Będziesz robił rzeczy, których nie lubisz robić, aby żyć i dalej robić rzeczy, których nie lubisz. Jeśli będziesz robił to, co kochasz, w końcu staniesz się w tym tak dobry, że będziesz otrzymywał za to takie wynagrodzenie, jakie pragniesz.”

Uważam, że za mało w życiu kierujemy się sercem

A moje serce odkąd pamiętam ciągnęło mnie w kierunku tworzenia – obrazów, historii, baśni. 

Jako mała dziewczynka bardzo chętnie chwytałam za farbki, kredki, kolorowanki, skrawki materiału, szyłam ubranka dla lalek. Do patyczków po lizakach, bądź słomek do napojów przyklejałam papierowe kukiełki i robiłam teatrzyk. Misiom i lalkom robiłam ubranka na szydełku, opowiadałam niestworzone historie. Liczyła się tylko moja wyobraźnia, godzinami potrafiłam nie wychodzić z pokoju, nie potrzebowałam nawet specjalnie publiczności ani towarzystwa.

Najlepszy prezent w dzieciństwie

Pamiętam to jak dziś. Gdy miałam 6 lub 7 lat, znalazłam pod choinką najpiękniejszy prezent, jaki mogłam dostać – ogromne pudło, a w nim ogromna ilość książek dla dzieci. Były to PRL-owskie wydania bajek i baśni z ilustracjami kultowych dziś ilustratorów.

Tego dnia przeniosłam się do innej rzeczywistości: do świata marzeń i baśni. Przepadłam! Całymi dniami oglądałam ilustracje i czytałam bajki – każdą po kilkanaście razy, niezmiennie zachwycając się nimi. W istocie była to dyskretna zapowiedź tego, co tak naprawdę chciałabym robić: malować  i opowiadać historie.

Nikt z dorosłych nie wpadł na to, że to może być właśnie ten mój szczególny talent i potencjał, który warto rozwijać, nie zachwycał się tym, nie traktował tego poważnie, nie dostrzegł w tym żadnej wyjątkowości. Być może dlatego i ja sama również nie pomyślałam o tym w ten sposób…

Miałam kiedyś koleżankę, która była przebojową i dosyć głośną dziewczynką. Lubiła tańczyć, śpiewać, wcielać w różne postaci, a bycie w centrum uwagi było jej żywiołem. Dorośli stale ją upominali “Ania, nie tak głośno!”, “Ania, nie mów tyle!”, “Ania, nie rób bałaganu!” “Bądź spokojna i grzeczna!”. Kto wie, może właśnie w ten sposób skutecznie stłumiono w dziewczynce talent sceniczny i aktorski.

Wierzę, że nikt nie robi tego specjalnie, ani w złej intencji. Podaję to wyłącznie jako przykład, by pokazać jak to, co jest naszym potencjałem może zamanifestować się już we wczesnym dzieciństwie, a jednocześnie mimo wszystko przejść obok nas niezauważonym. 

Moja dziecięca pasja to nie była tylko zabawa

Pod koniec liceum rozważałam także pójście na stomatologię. Kierowało mną jednak nie tyle zainteresowanie leczeniem uzębienia, co zasłyszana gdzieś informacja, że na ten kierunek zdaje się … rzeźbienie.  

Tak oto w ramach ćwiczeń powstało kilkanaście gipsowych płaskorzeźb z motywami z PRL-owskich monet, takimi jak twarz Bolesława Prusa, czy orzeł biały 🙂 

Co się z nimi stało? Tego nie pamiętam. Pewne jest natomiast to, że w taki właśnie dziwny sposób podświadomość szukała “sensownego” `usprawiedliwienia i powodu, bym mogła  robić coś kreatywnego.

Wiele razy dostawałam takie sygnały od życia, ale nie słuchałam ich. Zachwycałam się dziełami sztuki, interesowałam życiem malarzy. Wpatrywałam się w plakaty i ilustracje. Moja dusza cały czas dawała mi znać, że jest we mnie potrzeba, by realizować się twórczo.

Kilka lat po tym, jak urodziła się moja córka, przejrzałam na oczy.

Ta mała, cudowna istota, przypomniała mi to, co wyparłam ze swojego życia.

Zaczęłam kupować bardzo dużo książeczek z obrazkami i pokazywałam je rocznemu dzidziusiowi – czytałam jej bajki, zmieniałam tembr głosu, wcielałam się w różne postacie. Widziałam jak jej oczka się otwierały, a źrenice rozszerzały:  była tak cudownie zasłuchana. 

Śpiewałam jej piosenki, wymyślałam historyjki. Gdy leżała w łóżeczku, ja robiłam jej teatrzyk z pacynkami, a ona się śmiała.

Gdy siedziała już przy stoliczku, rysowałam jej coś, a ona zgadywała, co to jest. Uwielbiała to!

A ja wreszcie miałam pretekst, aby robić to, co kocham

Dosyć szybko okazało się, że moja córka,  podobnie jak ja, uwielbia tworzyć. Dlatego, gdy miała 5 lat zapisałam ją na zajęcia plastyczne do najlepszej w moim mieście pracowni. 

Co wtedy pomyślałam? „Nie mogę zmarnować jej potencjału, tak jak zrobili to moi rodzice!” 

Już sama ta myśl powinna wywołać we mnie refleksję, że tworzenie to coś ważnego także dla mnie. Bym mogła dojść do tego wniosku, musiało jednak minąć jeszcze kilka lat.

Pewnego dnia, w pracowni plastycznej, do której uczęszczała moja córka przypadkiem zobaczyłam ogłoszenie o warsztatach artystycznych dla dorosłych i spontanicznie postanowiłam się na nie zapisać. Początkowo były to zajęcia z klasycznego rysunku i malarstwa, a później także techniki cyfrowe. 

Odżyłam! Tworząc czułam ogromną radość, tak jakbym znowu była małą dziewczynką! W ten sposób zrobiłam ten pierwszy krok, by poznać samą siebie, odkryć co daje mi ogromną radość i sprawia, że tracę poczucie czasu.

Wy znacie mnie jako Alicję, ilustratorkę i storytellerkę, jednak droga, która mnie do tego miejsca doprowadziła była długa i wyboista. Mimo wszystko, cieszę się, że nie poszłam na studia artystyczne od razu po liceum. Być może trudno by mi było po nich o zajęcia, które pozwoliłyby mi utrzymać się na przyzwoitym poziomie, gdyż w czasach, gdy ja kończyłam studia nie było takich możliwości, jak teraz. Internet dopiero raczkował, nie było mediów społecznościowych, dzięki którym twórcy mogą dziś docierać ze swoim przekazem i pracami do dowolnego miejsca, nie tylko w Polsce, ale i za granicą.

Nie żałuję drogi, którą przeszłam i cieszę się, że podjęłam wtedy podyktowaną rozsądkiem decyzję. Dzięki temu zdobyłam wiele cennych umiejętności, które dziś bardzo przydają mi się, nie tylko w życiu, ale również w biznesie. Nie wiem jednak także, jak dziś wyglądałoby moje życie, gdybym nie odkryła i nie dopuściła do głosu moich pasji.

Wiem natomiast, że wszystko przyszło do mnie w odpowiednim momencie – dokładnie wtedy, gdy zebrałam już odpowiednie doświadczenia i zasoby, a także zyskałam odpowiednią perspektywę, by to co robię, robić naprawdę z serca.

 

You may also like