Czy wiesz od ilu drzwi odbiła się J.K. Rowling zanim ktoś zdecydował się wydać Harry’ego Pottera? Od 2, 3, 8? Prawidłowa odpowiedź brzmi: 12! Dopiero 13 wydawnictwo dostrzegło potencjał w historii o małym czarodzieju.
Co więcej, na pomysł na tę powieść J.K. wpadła podczas podróży zatłoczonym pociągiem z Manchesteru do Londynu. Od razu zaczęła pisać! Postacie w powieści otrzymały cechy jej prawdziwych nauczycieli z dzieciństwa. W swojej serii poruszyła także wątki i tematy, które naprawdę miały miejsce w jej życiu (w czasie pracy nad ksiażką autorce umarła mama, czuła się więc, jak sam Harry).
A może słyszeliście historię Oprah Winfrey? W wieku dwudziestu paru lat stacja telewizyjna z Baltimore zaproponowała jej kontrakt. Okazało się jednak, że dziennikarstwo newsowe nie jest jej mocną stroną. Ponieważ umowa gwarantowała jej pracę na dłuższy okres, z redakcji wiadomości została przeniesiona do ekipy talk-show. Tak narodziła się gwiazda, która jak nikt inny potrafiła rozmawiać z ludźmi i sprawiać, że tak chętnie się otwierali. W ten sposób, niejako na drodze przypadku, Oprah odkryła swoje powołanie i prawdziwy talent, którego owoce może podziwiać cały świat.
Dlaczego poruszam ten temat?
Niektórym ludziom wydaje się, że jeśli coś nie przynosi natychmiastowych rezultatów, bądź nie rokuje na wysoce intratne zajęcie, to nie ma sensu się w to angażować. Ja jednak mam wrażenie, że nie można wsiąść do pociągu zwanego życiem i od tak, po prostu, od razu wysiąść sobie na stacji, na której znajduje się wymierny (np. finansowy) efekt wszystkich naszych dotychczasowych działań, starań, czy spotkań.
Żeby tam dotrzeć, potrzeba tysiąca spotkań, tysiąca rozczarowań, tysiąca “przypadków”. Trzeba coś przeżyć, czegoś się nauczyć, na czymś się zawieść. Poznać inne sposoby myślenia i innych ludzi, niż Ci, z którymi ciągle przebywamy.
Przez większość czasu w moim zawodowym życiu zajmowałam się pisaniem oprogramowania komputerowego. Moja dusza pragnęła jednak realizować się artystycznie, o czym pisałam we wpisie Jak dowiedzieć się, co chcesz robić w życiu?. Pewnego dnia poszłam więc po prostu za jej głosem, zapisując się na jeden artystyczny kurs po drugim. Obserwując moją pracę podczas zajęć na kursie malarstwa, pewna dziewczyna rzuciła od niechcenia “Pani to powinna rzucić pracę i zająć się malowaniem”. Zaśmiałam się wtedy trochę w duchu, ponieważ w tym czasie kierowałam pracą zespołu programistów i właśnie awansowałam. Mimo, że wizja ta wydawała mi się zachwycająca, to jednocześnie poczułam smutek i strach. Nie mieściło mi się w głowie, że naprawdę mogłabym rzucić tą pracę.
Dziś jestem jej wdzięczna za te słowa, bo od tego momentu wizja ta zaczęła kiełkować w mojej głowie i w moim sercu.
Tak samo jak w życiu wielu innych osób, tak i w moim często bywało, że pewne spotkania i wydarzenia, które początkowo wydawały się być nieistotne lub przypadkowe z czasem okazały się bardzo znaczące, czy wręcz przełomowe.
Zdarzało się na przykład, że niby przypadkiem, bądź „pod wpływem impulsu” poszłam na jakiś kurs (czy konferencję) i choć potem nie okazał się on szczególnie „trafiony”, to właśnie dzięki niemu poznałam jakąś ważną dla mnie osobę, która dziś jest moim dobrym znajomym, przyjacielem, bądź współpracownikiem. Dzięki takim właśnie splotom wydarzeń poznałam Marcina, z którym dziś tworzymy wspólnie program „Marcyś i Alutka – Bajki z nutką sztuki”
Jak nie przegapić sygnałów, które doprowadzą Cię tam, gdzie chcesz się znaleźć?
1. Idź tam, gdzie serce i intuicja powiedzą Ci “chcę to zobaczyć” lub “chcę tam być”.
Na jakiś wykład, spotkanie, kurs czy nawet na kawę w większym gronie. Nie musisz dokładnie wiedzieć, dlaczego i po co Cię tam ciągnie. Jednak nie rezygnuj tylko dlatego, że nie znasz powodu.
Nie nastawiaj się także, że musisz osiągnąć oczywistą, namacalną i natychmiastową korzyść np. w postaci poznania partnera biznesowego, czy ważnego klienta. Bo nawet jeśli tym razem tak się nie stanie, to może się okazać, że właśnie w ten sposób odkryjesz swoje powołanie, pasję, zyskasz przyjaciela, albo po prostu spędzisz miło czas.
Zamiast godzinami kalkulować po prostu idź, szczególnie wtedy, gdy coś podpowiada Ci, że warto.
2. Daj sobie przyzwolenie na błędy.
Moją zaletą i jednocześnie słabością jest perfekcjonizm. Mam w sobie potrzebę tego, aby wszystko było idealne. I niestety nie zawsze pomaga mi to w życiu. Gdy zapisywałam się na kurs malarstwa dla dorosłych, bałam się ośmieszenia i tego, że będę na nim najgorszym kursantem. Ale i tak poszłam.
Dałam sobie na to przyzwolenie.
I co się okazało? Poszło mi całkiem dobrze. I nikt mnie nie obśmiał!
Daj sobie przyzwolenie do tego, aby przez chwilę znowu pobyć uczniem. Nawet, gdy wydaje Ci się, że jesteś już na coś za stary(/stara) i że Twój czas już minął.
3. Podejmij decyzję na czas.
Dobra decyzja to jest decyzja, która jest dobra i podjęta “na czas” czyli wystarczająco wcześnie.
Na jednym z kursów spotkałam kobietę, która podzieliła się ze mną swoją historią i rzekła: “Odeszłam z pracy, ale pół roku za późno, bo z tego stresu poważnie się rozchorowałam”. Czułam, że jest to dla mnie ostrzeżenie. To był czas, gdy byłam już bardzo zmęczona natłokiem zadań w mojej pracy, czułam wypalenie, a moje ciało wołało, by zwrócić uwagę na jego potrzeby. Czułam, że te słowa nie są wypowiedziane przypadkowo.
4. To, co słyszysz zwykle nie jest przypadkowe.
Ludzie ignorują pewne sygnały, a potem jest już za późno. Nie dopuść do tego, żeby przegapić moment na coś ważnego. Pewne decyzje należy podjąć na tyle wcześnie, żeby miały sens i żeby dało się je jeszcze zrealizować.
Nie chodzi tu tylko o pracę. Chodzi o relacje. Chodzi o związki. Chodzi o całe Twoje życie.
Pewne szanse już się nie powtórzą. Nie pozwól byś stracił coś ważnego, tylko dlatego, że nie miałeś odwagi, by podjąć swoją decyzję na czas. Pamiętaj, że odwlekanie ważnych decyzji często też jest decyzją… by czegoś nie robić lub po prostu z czegoś zrezygnować.
5. Po prostu zrób to.
W pewnym momencie mojego życia, gdy moja kariera w branży informatycznej właśnie nabrała tempa, odkryłam, że nie daje mi to już takiej satysfakcji, jak dawniej. Za to każdy namalowany obraz, każdy napisany felieton, każde kreatywne dzieło, które stworzyłam, sprawiało, że cieszyłam się, jak mała dziewczynka.
To był bardzo intensywny czas w mojej pracy. Czekały mnie kolejne projekty, kolejne wyzwania i kolejne certyfikaty. Czułam, że na dłuższą metę nie pogodzę już tego czasowo z realizacją siebie jako artysty.
Czułam, że muszę podjąć decyzję. Coś wybrać.
Bez planu B.
Bez backupu.
Siłą pędu.
I po prostu to zrobiłam.
Być może dzięki temu ocaliłam swoje zdrowie. Wir pracy artystycznej sprawił, że odżyłam. Odkryłam w sobie niesamowite pokłady kreatywności i talenty, o których nawet nie miałam pojęcia (np. to, że umiem, a co więcej bardzo lubię pisać bajki).
Nie mam pewności, czy miejsce, w którym dziś jestem, jest tym docelowym. Ale kto ma pewność, co przyniesie życie? Wiem jednak, że warto było tutaj dojść. Warto było zaryzykować. Warto było zawieść się tyle razy.
Na koniec przypomina mi się fragment historii, którą kiedyś usłyszałam. Podekscytowany czymś chłopiec zapytał swojego ojca, czy warto coś zrobić, czy według niego przyniesie mu to sukces.
Odpowiedź ojca brzmiała tak: “Nie wiem Leszku, ale spróbuj.”
To jest fragment autentycznej historii z książki “Siła pędu” Lecha Kaniuka, który opowiedział o tym wydarzeniu podczas wywiadu w internecie.
Słysząc te słowa w mojej głowie niemal natychmiast pojawiło się pytanie: “Czy jeśli pójdę za głosem serca, to odniosę sukces i wszystko mi się uda? ”
A zaraz potem usłyszałam odpowiedź “Nie wiem Alicjo, ale spróbuj!”